Saturday, July 19, 2014

Greece (5) My beloved Crete (1)

On the fifth day,  we went on a very nice trip called: "My beloved Crete". That was very interesting and teaching excursion we will remeber long time. Today, my first report with plenty of pictures from this lovely trip.

My beloved Crete - Moja ukochana Kreta.

(Polish) Piatego dnia naszych wczasow pojechalismy na calodniowa wycieczke, ktorej tematem przewodnim byla: "Moja ukochana Kreta". Wycieczke zamowilismy jeszcze w Szwecji przed wyjazdem do Grecji, chociaz mozna to bylo zrobic rowniez tutaj na miejscu. Organizatorem wycieczki bylo nasze biuro podrozy "Apollo", zatem mielismy rowniez przewodnika z tego samego biura, ktora byla Greczynka, mieszkajaca od 10 roku zycia w Sztokholmie, zatem znala ona zarowno szwedzki jak i grecki. Po drodze opowiadala bardzo duzo ciekawych informacji o odwiedzanych przez nas miejscach. Kazdy dostal mape Krety, wiec doskonale wiedzielismy jaka droga jedziemy. Opowiesci z tej wycieczki podziele jednak na pare wpisow, bo mam sporo zdjec, a i moc wrazen. Przejechalismy cala Krete od polnocnego do poludniowego wybrzeza, zataczajac takie kolo, aby zobaczyc to wszystko, co bylo najbardziej interesujace w tym rejonie. W srodkowej czesci Krety, bylismy juz na wysokosci okolo 1000 m.n.p.m. Temperatura spadala od razu do standartow szwedzkich, co przy silnym wiaterku i pelnym sloncu dawalo wprost wspaniale uczucie.

Z samego rana, zabrani zostalismy z pod naszego hotelu w Platanias tym wlasnie klimatyzowanym autobusem.  

Pierwszym miejscem jakie odwiedzilismy byl taki rodzinny business zajmujacy sie wytwarzaniem alkoholi a zwlaszcza slynnej greckiej wodki "raki". Wlasciwie to miescilo sie tu rowniez muzeum z bardzo ciekawymi eksponatami.


Ta pani, bardzo dobrym angielskim opowiedziala nam wszystko o procesie wytwarzania win i innych alkoholi.

To wszystkie odmiany wodki "raki" produkowanej tutaj. Oczywiscie moglismy degustowac zarowno rozne rodzaje win jak i ta wlasnie wodke. Mi raki smakowala bardzo. Mocna, ale aromatyczna i z ladnym zapachem.

Duzo tu bylo rowniez dziwnych eksponatow jeszcze z zamieszchlych czasow.




To krotka prelekcja na zewnatrz. Cos wspaniale pachnialo, wiec spytalem sie tej pani co to. Okazalo sie, ze nad nami kwitla wlasnie akacja, ktora widzicie na zdjeciu ponizej.

Kwitnaca akacja.


Piwnice z beczkami pelnymi dobrych trunkow. Fajnie byloby tutaj przenocowac.

W osobnym pomieszczeniu znajdowaly sie roznego rodzaje produkty do kupienia i to nie tylko alkohole. Byla tu oczywiscie cala gama miodow, likierow, herbat, produktow z avocado i oliwek, oraz mase suwenirow dla turystow.

Widok z zewnatrz.

Bylo tu naprawde w czym wybierac jak widzicie. A jaki zapach sie unosil.

Vrysses albo Vrisses jak jest na mapie, to wlasnie ta miejscowosc, gdzie znajdowalo sie to miejsce.

Isabella.

A tutaj Ania przed autobusem na chwile przed odjechaniem z tego uroczego i malowniczego miejsca.

Jedziemy dalej, a przed nami jeszcze prawie caly dzien wrazen i emocji. O tym juz jednak w kolejnych postach, na ktore zapraszam.

3 comments:

Krystyna said...

Ta akacja nie jest podobna do naszych akacji. A może to drzewo się inaczej nazywało?

Jerry said...

To byla akacja, ale pewnie sa rozne odmiany. Znalazlem przez google podobne z takimi samymi lisciami.

recoleta said...

Jaki obiektyw ma Iza przypięty do aparatu?