Saturday, April 12, 2008

Shit happens (again)


Ostatni caly tydzien byl u mnie pod znakiem grypy. Juz myslalem, ze ten zimowy sezon zalicze bez chorob ale widocznie padlo na mnie teraz. Wszyscy w rodzinie sa zdrowi tylko mnie tak zlapalo a juz pare lat z rzedu nie bylem nawet przeziebiony. Nie bylo jednak az tak zle, bo bezgoraczkowo i dlatego caly ten czas moglem pracowac jak zwykle (z pomoca lekow oczywiscie). Jeszcze nadal kiepsko sie czuje ale bol glowy (wedlug mnie najgorszy symptom grypy) juz powoli ustepuje. Jutro bedzie lepiej.

My last week was actually not the best one. I got the flu for the first time in a very long time. Nevertheless, I had a luck and I didn't even get a high temperature so I was able to continue my job without taking any day off. Only that strong and troublesome headache that "tormented" me during the whole week but I'm better now and I hope to recover completely very soon. Life is beautiful (without flu !).

3 comments:

Wojtek said...

No to duuużo zdrowia!!! Wirusy tegoroczne są parszywe. My wszyscy chorowalismy tej wiosny.

recoleta said...

Pozytywna strona chorowania jest to, że można sobie poleniuchować, poleżeć w wyrku i nie chodzić do pracy (pod warunkiem, że się idzie na l4).

Jerry said...

No a ja pracowalem przez ten caly czas wiec o leniuchowaniu nie bylo mowy niestety.