Sunday, July 12, 2009

Spain - Pineda de Mar (2)



(Polish) Dzisiaj kolejna porcja zdjec z Pineda de Mar. To jedno z pierwszych zdjec jakie zrobilem po przybyciu na miejsce i taka wlasnie wspaniala pogoda jak na tym zdjeciu towarzyszyla nam przez caly czas. To widok z naszego tarasu na M. Srodziemne. Czy mozna czegos wiecej wymagac ?
Jeszcze pare slow o samej podrozy do Hiszpani. Otoz po drodze, nocowalismy pierwszego dnia w Kassel (Niemcy), a drugiego w Macon (Francja). Zrobilismy okolo 2150 km w jedna strone. Jechalismy mniej wiecej 8 godzin dziennie, co dawalo nam jeszcze sporo czasu na relaks w punktach nocowania.

(English) Today, some more photos from Pineda de Mar. Sorry, I'm writing the inscriptions under my photos only in English, although they describe simply what is shown on them.



Wzdluz plazy ciagnela sie paru kilometrowa alejka rowerowa. Czasami widac bylo na niej przejezdzajacego policjanta na rowerze jak z filmu Blue Pacific.



To ujecie tej samej plazy z apartamentu, w ktorym mieszkalismy (zaledwie 50 metrow od niej). Fale byly niewielkie, wiec oprocz basenu, plywalismy rowniez i w morzu. Tu tez na plazy gralismy w pilke, a jak widac miejsca bylo tu bardzo duzo.



Siatkowka plazowa tez jest tu bardzo popularna, nawet wsrod kobiet. No oczywiscie pilka nozna jest tu na pierwszym miejscu. Czesto w oknach domow widzielismy plakaty i flagi kibicow FC Barcelony.



Jedna z wielu lodzi rybackich na plazy w Pineda de Mar.



A tu chlopcy cwiczyli sobie kickboxing. Zapewniam, ze tylko w celach sportowych, a ja bawilem sie w papparazzi.



Obok znajdowala sie plazowa kafejka.



Wzdluz glownej ulicy Pineda de Mar, ktora biegla wzdluz morza, rosly te piekne palmy, przypominajace ananasy.



Tym tzw. "turistic bus" objechalismy nie tylko Pineda de Mar, ale rowniez zrobilismy runde wokol sasiadujacej Calella, gdzie pare lat temu, nasza Asia byla tam na wczasach ze swoicm chlopakiem Juan'em.



Chlopak, ktory pobieral oplate za przejazd, musial od czasu do czasu wysiadac aby zbadac, czy w uliczkach, w ktore skrecal ten wesoly autobus, bylo wystarczajaco duzo miejsca.



Koncowy przystanek, gdzie wysiedlismy. Z glosnikow leciala hiszpanska muzyka, ale pasazerami byli glownie holendrzy i turysci z innych krajow.



Irish Bar.



Jak te kaktusy wytrzymuja takie ciagle slonce ?



A tutaj widac juz obrzeza Pinedy de Mar. W tych gorach, oddalonych o pare kilometrow, znajdowaly sie jakies osiedla gorskie. Bylo jednak zbyt goraca, aby "wypuscic" sie tam, a wieczorem pewnie pobladzilibysmy, jako ze w tej szerokosci geograficznej zmrok przychodzi znacznie szybciej niz w Szwecji.



Pobliska willa, jak wszystkie tutaj w kwiatach i zieleni.



A to juz widok z gornego tarasu naszego apartamentu na gory.



Natomiast po stronie przeciwnej juz tylko morze i plaza.

1 comment:

marko said...

To prawie moje marzenie łódź, niekoniecznie tak okazała jak na jednej z twoich fotografii, chociaż dlaczego nie jeśli? ale z zasady jestem realista, tak przypłynąć na własnej do Hiszpanii!!!